Ta strona została uwierzytelniona.
( 73 )
jem w ręku, z ponuremi myślami, z kilką exemplarzami swojego dziełka, minął podróżny wycieńczone Włochy, burzliwy Paryż, udał się do Wiednia, a ztamtąd do krewnych swoich do Polski.
Jednego dnia pobytu jego w Krakowie, siedział smutny w ciemnej kawiarni, i czytał z nudy starą gazetę, którą podjął był z ziemi. Nagle podniósł głowę z zadziwieniem, przetarł oczy, uśmiéchnął się, szybko porwał kij, wytarty kapelusz, i nazajutrz zaraz udał się w drogę. Wiadomość o śmierci ostatniego krewnego i o spadku, nie wielkim wprawdzie, ale dla niego dostatecznym, dodawała mu sił nowych w podróży, a mnóstwo herbów, u-