Ta strona została uwierzytelniona.
( 86 )
szkodę: bryka weszła na dziedziniec, a ja ze smutkiem zatrzasnąłem okno tak, żem o mało połowy szyb nie wybił. Zacząłem potem szybko przechadzać się po pokoju, sam nie wiedząc co mi dolegało, i tak dziwnie bez powodu i przyczyny dręczyło. Była to zazdrość, która niepostrzeżona rozsiewała już w sercu domysły, a z niemi przykre boleści.
Chciałem się rozerwać i mimowolnie prawie porwałem ze stolika ulubioną książkę pieśni Kochanowskiego, lecz na złość prawie, ujrzałem ten wiérsz przed sobą:
Stateczny umysł pamiętaj zachować,
Jeśli cię pocznie nieszczęście frasować.
Mógłżebym, myślałem wyrzu-