Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wielki świat małego miasteczka 02.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.
( 108 )

ny szalały. Ale, ale! a taż lornetka? to mówiąc wyjął szkiełko i skierował na Jana, no — a teraz, dodał, żegnam, do wiedzenia! Zobaczym się u Pretficów! — i wyleciał śpiewając za drzwiami:

Ja żyję z fortuną jak własny jej brat!

Zostałem się znowu sam jeden z mojémi marzeniami, które chociaż nie jestem wcale poetą, a tém mniej romantykiem, równie może lubię jak nasz Mickiewicz, który

— aż do końca świata
Chce marzyć, jak przemarzył młode swoje lata.

Przyznam się że to termin dla mnie trochę zadaleki, ale jak dla pisarza, który w pismach swoich spodziewa się nieśmiertelności, nie