Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wielki świat małego miasteczka 02.djvu/134

Ta strona została uwierzytelniona.
( 126 )

nym krokiem przechodzić się po podłodze, parę nożów zaprosiło z sobą do współki trybuszon, na którego widok korek z butelki wyskoczył i uciekł aż za piec, i poszli wszystko razem. Wtém z podziwieniem mojém i żalem kałamarz, jedyna pociecha gryzmołów, zeskoczył ze stołu i cały w ukłonach towarzyszył piaseczniczce. Pudełko od tytuniu siedziało na miejscu pokaszliwając, a flaszeczka od lekarstwa krokiem poważnym w pstrym swoim nagłówku, od sprzętu do sprzętu zaczęła odbywać exkursie.
Pokój mój pełen był dymu, świéca dopalała się, a lichtarz dziwnie podskakiwał i krzywił się