Ta strona została uwierzytelniona.
( 177 )
skie, przebąknął Jan odchodząc; a ja tymczasem usiadłem w oknie spokojnie dumać o przyszłém szczęściu i przypatrzyć się czy też cały świat tak wesół, jak ja i moje serce. Dzień się już kończył, słońce kilką urywkowych promieni rumieniło obłoki, wietrzyk lekki poruszał gałązki drzew; w domach krzątano się około przygotowania wieczerzy; Kilku świszczypałków szło na przechadzkę ze swymi kundlami, Burmistrz z dostojną familiją szedł użyć świéżego powietrza; w Aptece wszystkie okna były otwarte, a z nich wyglądała spokojnie kolekcija rozmaitych nosów, oczu, głów i postaci. Kilku księży postępowało wolnym kro-