Ta strona została uwierzytelniona.
( 13 )
którego przekład kilku wiérszy umieścić się odważam.
W cieniu starego dębu, często na tej górze,
Siadam smutny, w zachodu ponurej godzinie,
I wzrok rzucam niepewny, po lubej dolinie,
Której obraz tej góry ozdabia podnóże.
Tu ryczy groźna rzeka s pieniącymi wały,
Płynie kręto i w ciemném znika oddaleniu,
Tam jezioro rozciąga swój kryształ zmartwiały,
I księżyc się podnosi na niebios sklepieniu!
Tak, powtarzam wracając się do pierwszego przedmiotu, zdaje mi się czytając mego Zbylitowskiego, iż go spostrzegam siedzącego w ustroniu, oczy jego są wlepione w jednostajny bieg wody i pryskanie fali, a myśl z roskoszą rozważa tysiączne wiejskiego życia przy-