Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wielki świat małego miasteczka 02.djvu/70

Ta strona została uwierzytelniona.
( 62 )

rej ja dla jakiegoś stuku dosłyszeć nie mogłem; widziałem tylko ewolucije ręczne, grożenie palcem, tupanie nogą, karmazyn na licu Pocztmajstrowej, a w końcu — całus w rękę mamy w formie podziękowania za naukę. Wkrótce okno się zamknęło i znowu zabrakło przedmiotu do uwag. Siedziałem chwil kilka, dumałem, wiatr się powiększał, słychać już było wruk kołowrotków wieczornych, rąbanie drew na kominki, i w pobliskim domu odgłos jakiegoś flotrowersisty wtórującego skrzypakowi drżącym i nieco, za pozwoleniem całej orkiestry wileńskiey, do pisku niesmarowanych kół podobnym głosem. Mój Jan w drugim pokoju