Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.

Wilczek tylko zębami zgrzytnął i głowę odwrócił. Czy się uląkł, czy uczuł bezsilnym, czy zawstydził, ale nie odpowiedział.
Rozmowy téj zza drzwi Rózieczka owa słuchała i z lamentem odbiegła od nich, prosząc Kwasoty o konie. Nie chciała się oddalać zbytnio, ale we dworze pozostać obawiała się dla jakiego, uchowaj Boże, despektu.
Po chwili, ponieważ godzina opatrywania rany się zbliżyła, zawołała Jagnieszka cyrulika do pomocy i razem z nim się wzięła do chorego, który twarzy nie ukazując, rękę wyciągnął i dał z nią czynić co chciano.
Zdaje się, że oczekiwał na to aby żona go opuściła i przeszła do swéj izby, bo korzystając z odsunięcia się jéj, szepnął cyrulikowi, aby mu Kwasoty zawołał gdy sam będzie.
Nadeszła jednak noc, a Jagnieszka siedząc w krześle nie odeszła ani na moment od chorego, pić mu podając, oganiając muchy i w milczeniu posługując.
Kilka razy spać ją odprawiał, ale go nie posłuchała. Kwasota napróżno wyczekawszy do północy, ażali go nie powołają, klnąc poszedł na spoczynek. Chory téż usnął znużony, a pani Jagnieszka całą noc przedrzymała na straży.
I nie nadaremnie, bo Wilczek nocą znowu gorączki srogiéj dostał, rzucał się, łajał, Otwino-