Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

Tak zwani mieszczanie Przepłotów, dawnego swojego trybu życia i gospodarowania wcale nie zmienili; pozostali rolnikami i więcéj się zajmowali polami i łąkami niż rzemiosłami, które dodatkowo stanowiły powołanie. Kilku z nich nosiło tytuł murarzy, cieślów, krawców, szewców i ślusarzy; lecz na prawdę nie biegli byli w swym fachu i rzadko go praktykowali, będąc w nim dyletantami. Czasu żniw i sianokosu żaden się murarz za nic nie podjął obwalonego postawić pieca. Szewcy mieli czeladź, a sami taki woleli chodzić na pola, niż siedzieć do stołka przykuci.
Urosła tylko wielce buta panów mieszczan, czapki nosili wysokie, kolorem pasów poczęli się od prostych włościan odróżniać, i sukmany ich, z takiego samego sukna szyte co okolicznych wieśniaków, przybrały krój kapotowy.
Na wzgórku, ponad targowicą, z jednéj strony był cmentarz, kościół i plebania, z drugiéj cały szereg domostw żydowskich połączonych owemi mistycznemi sznurami, które je za jednę całość czasu świąt uważać dozwalają.
Wśród owych zajazdów, przez znaczniejszą część roku pustych, czasu jarmarków tylko na św. Wawrzyńca, na Trzech Króli, na Rachmańską Wielkanoc zapełnionych wozami chłopskiemi, odznaczało się domostwo z półpięterkiem, drewniane jak inne, pokaźniejsze od nich, należące do