Dawno już temu, gdy się Wilczkowie z Rusi kędyś wynieśli i po świecie rozpierzchli; dziś i słychu o nich niéma, choć stare dzieje w pamięci ludzkiéj żyją jak dzień wczorajszy. Ojcowie nasi od swoich w dzieciństwie historyi się nasłuchali, które do nas doszły całe i jeszcze drgające żywotem, jakiego dziś śladu już niéma.
Wokoło nas, żywiéj niż przedtém bywało, przeobraziło się wszystko, ziemia, ludzie, ich spólne związki, miłości serdeczne i stosunki braterskie; jedna brzydota tylko, nienawiść i niechęci z pokoleń w pokolenia przechodzą. Kochać się przestaje łatwo, a żal i ból, gdy się wjedzą w krew i ciało, wiekują spadkiem podawane. W grobie leżą ci co je zrodzili, a to potomstwo nieszczęsne rozradza się i ziemię zaplugawia!
Lecz niegodzi się długo mówić o tém.
Za dziadów to naszych działo się, co opowiem.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/11
Ta strona została uwierzytelniona.