Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

w tym kącie i że traf, fatalizm jakiś postawił go w jednéj gospodzie z rozżaloną, a konsolacyi i opieki potrzebującą Rózieczką. Ta chociaż się sobie zaprzysięgała, że już w życiu chyba nikogo tak kochać nie będzie jak tego szalonego Wilczka, ale — mogła pokochać inaczéj.
A Otwinowski, który najdłużéj dni trzy miał stać w Przepłotach, pozostał tu tydzień cały.
My zwróćmy się do Maczków, gdzie króluje pani Jagnieszka.
Wilczek drugiego dnia po przybyciu żony zbudziwszy się późno, przetarłszy oczy, gdy oprzytomniał a żony przy sobie nie zobaczył, na cyrulika huknął.
Jejmość rozmawiała w dziedzińcu z Kwasotą, który sobie łaski jéj skarbił. Pierwszém pytaniem było Wilczka, zobaczywszy balwierza:
— Nie wiesz — czy pojechała?
— Kto?
— Głupiś! Któż ma być, Róża....
Cyrulik rękami machnął w dal ukazując:
— Dawno....
Wilczek się zmarszczył.
— Wołaj mi Kwasoty, rozumiesz, ale tak by jéjmość nie wiedziała.
— A jakże ja to zrobię, kiedy pani z nim gada!