Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.

i dopełniwszy tego usunęła się na swe miejsce do okna, w którém zasiadła z pończochą.
Wilczek był głodny, rzucił się więc jeść, na chwilę zapomniawszy o gniewie.
— A co? postawiłaś jéjmość na swojém, wypędziwszy Rózię, odezwał się otarłszy usta.
Milczała pani Jagnieszka, popatrzył na nią mąż, złość go brała tém większa, że mu nie odpowiadała.
— Zabierz że te czerepy, krzyknął odsuwając stołek. Słyszysz?
Jagnieszka wstała składając robotę, podeszła do łóżka, zabrała naczynie, odstawiła stołek, odniosła niepotrzebne talerze do drugiéj izby i powróciła na swoje miejsce, zasiadając na niém z pończochą.
— Cóż-to wasani myślisz tu mi na karku siedzieć cały Boży dzień, żebym się jéj lepiéj mógł przypatrzeć?? zaczął chory.
To mój obowiązek, możesz waćpan czego potrzebować — odezwała się Jagnieszka.
— Toć zawołam gdy zapotrzebuję, ceremonii czynić pewnie nie będę, a ciągle na tę twarz wypominającą mi głupstwo moje patrzeć, to się do zdrowia nie przyczyni!
Rozśmiał się złośliwie.
— Siądę więc w drugiéj izbie, ażeby zejść z oczów, i drzwi zostawię otwarte, abyś głosu nie zrywał — odezwała się Jagnieszka.