zili zajęciem majątków. Wilczek śmiał się, tymczasem dekreta po dekretach następowały, a źli ludzie z choroby i kalectwa korzystali.
Wiedziała pani Jagnieszka o tém co się święciło, ale do interesów prawnych się mieszać nie mogła i nie chciała.
Wilczek od czasu jak zachorował, nie myślał o niczem tylko o swéj ręce i prędkiém wyleczeniu się.
W Żytomierzu sprawy swe powierzył był pokornemu kauzyperdzie, niejakiemu Pętlakowskiemu, który miał dwa nieszczęśliwe w juryście przymioty: małą głowę i zajęcze serce. Niewiele rozumiał, a bał się wszystkiego. Na prowadzenie zaś spraw, które grosza wymagały, jako człek niedostatni i trwożliwy, grosza tego ani chciał wykładać, ani go miał wiele.
Co o sumieniu jego trzymać było trzeba — to się zaraz okaże.
Po wyjeździe pani Jagnieszki i rozsianych pogłoskach o niebezpiecznym stanie zdrowia Chorążego, gdy coraz naciskali interesowani, zrozpaczony Pętlakowski, po długich namysłach, nic nie umiał innego z siebie wydobyć nad to, że mu należało jechać cożywo do Chorążego, aby od niego wziąć rozkazy i pieniądze. Ruszył więc w tę podróż Pętlakowski, i jednego dnia, przez drogę jeszcze bardziéj nabrawszy strachu, przybył wie-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/125
Ta strona została uwierzytelniona.