Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tego ograniczenia nie było — odezwał się adwokat, i ja panu Chorążemu wprost powiadam, salwować będę interesa jak zmogę. A gdyby mnie to miało spotkać co Zawistowskiego — to pana wsadzę do wieży in fundum i takie grzywny wyprocesuję, że się kijów na wieki odechce.
Wilczek chciał się gniewać, ale się rozśmiał w końcu.
— Tęgi jesteś, bo widzisz że ja leżę, a jak wstanę! hej! patrzaj co cię czeka. Babskich pieniędzy i niewoli — nie chcę; — rozumiesz ty to??
Pętlakowski miał się ku drzwiom bez odpowiedzi.
Nazajutrz rano pojechał do Żerdzieliszek. Spytał o niego Wilczek, powiedziano mu że się wczora zgryzł mocno, na poty musiał wziąć i w łóżku leży.
— Jak się wygryzie i wypoci niech przyjdzie — zamruczał Wilczek.
Jadąc do pani Wojskiéj, adwokat, który jéj nie znał, pochlebiał sobie, iż tu, list od córki jéj przywiozłszy, nic nie będzie miał do czynienia, tylko zjeść dobre śniadanie i zgarnąć pieniądze. W tém się nieborak mocno przerachował; szczęściem że papiery wziął z sobą, nawykłszy je wozić zawsze. Wojska list odczytawszy, zasiadła do stolika i zażądała dokumentów.