dzało, zakochiwał się łatwo i tracił zaraz głowę. Tak oto i teraz w austeryi się spotkawszy z wdową, odrazu jakimś magnetyzmem pociągniony ku niéj, choć wiedział, że miała inne w głowie i sercu myśli, okrutnie się w niéj rozmiłował. I co miał do Piotrkowa powracać interesa pokończywszy, z dnia na dzień wyjazd odkładał, coraz gorzéj się bałamucił, wreszcie powiedział sobie, że gotów się z nią ożenić. Może mu wyrządzenie figla Wilczkowi smaku dodawało.
Była to determinacya z jego strony szalona, bo wdowa niewiele mu przynieść mogła, i sama się przyznawała do tego, że pana Wilczka miłowała dotąd. Jednakże wiadomość o jego ruinie majątkowéj, miłością tą zachwiała mocno. Powtarzała ciągle:
— Co ja pocznę nieszczęśliwa.
A Otwinowski śmiejąc się odpowiadał:
— Niech-no pani w zwierciadełko się popatrzy, niema się czego frasować.
Przygotowywał ją tak dni kilka, a w końcu jednego dnia zebrało mu się na konfidencyą i rzekł:
— No, co długo mamy gadać — ja się z jéjmością ożenię!
Zpoczątku się bardzo wzdragała, wzięła to za żart, odmawiała, drożyła się, a w końcu rzekła:
— No, to zobaczymy. Ja tu pono nic nie wysiedzę — pojadę do domu, przyjeżdżaj waćpan do
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.