otwierało — musiano ostrożności zażywać, bo się zaogniało.
Pani Wojska z Rusi już była powróciła, przebąkując że możeby nieźle było, gdyby Wilczek sam wrócił tam i interesów swoich pilnował.
Stosunek z panią Jagnieszką zawsze napozór był ten sam, chłodny, czasem do rozdrażnienia dochodzący, jednakże Wilczek się mitygował, a gdy z pokorą i spokojem swym zwykłym odchodziła, często za nią długo wzrokiem wiódł i powzdychiwał. Nie spojrzeli sobie w oczy nigdy prawie, a jedno na drugie potajemnie spoglądali, jakby badając wzajemnie. Jagnieszka o mężu przed nikim, nawet przed siostrą, nie mówiła wcale, albo mówiła tłumacząc go i nie dopuszczając przy sobie go obwiniać. Od czasu do czasu Borkowa przyjeżdżała z dziećmi, a Chorąży zaraz dowiadywał się o tego zucha, co się to brał do szabli, i przynosił mu ją do zabawy.
Oba chłopcy, że na nich nie wykrzykiwał i nie połajał nigdy, oswoili się z nim i dokazywali w jego izbie co chcieli. Śmiał się z nich i na chwilę dziecinniał. Jéjmość przeze drzwi przyglądała się i także uśmiechnęła się nieraz.
Stosunek jednak wogóle pozostał zimny, suchy — przykry. Ani jedno ni drugie pierwszego
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/161
Ta strona została uwierzytelniona.