Zarazem prawie z nim wieść o tém morderstwie, przez konnego posłańca z gospody, doszła z drugiéj strony do urzędu.
Nie było zabójstwo tego rodzaju rzadkością w onych czasach, niekiedy o takie strzały przypadkowe czy umyślne długie się toczyły procesa (jak między Ciechanowieckimi i Strutyńskimi), często z nich obwinieni wychodzili bezkarnie. Miewała jednak sprawiedliwość paroksyzm surowości, gdy sprawcą był człowiek, na którego czyhali nieprzyjaciele, czego przykładem dekret na Wołodkowicza.
W podobném jemu położeniu znajdował się Chorąży, na którego oddawna czatowali ludzie przezeń lekceważeni a mściwi. Dla nich była to sposobność pozbycia się człowieka, którego się obawiali. Starczyło samych wierzycieli Wilczka i ich popleczników do podniesienia wrzawy i nawoływania u sądu, aby dano przykład surowy.
Dla wszystkich, których sobie wybrykami dawnemi naraził Chorąży, wieść o popełnioném przez niego zabójstwie była manną z nieba, radością wielką, tryumfem.
Na przyjaciół nie wiele można było rachować, bo ci dostoją w szczęściu, ale gdy się noga ośliźnie — kryją się, aby obżałowany nie pociągnął ich z sobą.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/170
Ta strona została uwierzytelniona.