Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/172

Ta strona została uwierzytelniona.

wodzić ani tłumaczyć, ni zwierzać z tém co czynić miała. Zażądała tylko od prawnika, ażeby jaknajprędzéj z mężem, chociażby przy świadkach, widzieć się mogła.
Pętlakowski i w tém upatrywał trudności nieprzełamane, dopókiby inkwizycja zupełnie skończoną nie została. Do téj zaś tyle różnych musiano używać osób i świadków, iż rychłego jéj odbycia spodziewać się nie było można.
Natomiast, serdeczność wielką okazując prawnik, w sekrecie radził Chorążynie natychmiast na wieś pośpieszać, gdzie jéj tradycya groziła, ażeby w razie zajazdu choć mobilja i precjoza ratować mogła, gdyż przy zajechaniu majątku i to przepaść mogło.
Można było sądzić, iż się energicznej pani chciał ztąd pozbyć, tak usilnie o wyjazd nalegał.
Na to mu Jagnieszka żadnéj stanowczéj nie dała odpowiedzi.
Pętlakowski zakląwszy się, iż chorążego bronić będzie tak jakby własnego życia, odszedł zostawując wrażenie człowieka, który knuł zdradę i rachował na nieszczęście cudze.
Pierwsze godziny, dzień pierwszy złamał nieszczęśliwą niewiastę, czuła się bezsilną — wejrzenie na dzieci wróciło jéj energią i męztwo.
Przez matkę wrażony i z własnego instyn-