Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/178

Ta strona została uwierzytelniona.


Inkwizycyjne więzienie nie było naówczas bardzo surowém, dla kogo innego mogły się drzwi jego otwierać i przystęp ludzi potajemnie był możliwy. Wilczka wszakże pod pozorem iż był bardzo niebezpiecznym człowiekiem, popędliwym, przewrotnym, trzymano pod ścisłą strażą. Niechętni mu powiadali, że miał zamiar ujść aby broić znowu, i że, choć się sam oddał w ręce sprawiedliwości, teraz lękał się jéj wymiaru.
Odmawiano więc żonie przystępu do niego, Pętlakowski tylko w obec świadków mógł się widywać z klientem, na co, choć się uskarżał, rad był w duszy z tego.
W początkach determinowany i mężny, pewny siebie, gdy się zamknięcie i sekwestr przeciągać zaczęły, jak każdy człowiek temperamentu gorączkowego, niecierpliwego — przebywszy pierwszy kryzys gwałtowny, na siłach opadać zaczynał, rozpaczał niemal o sobie.
Nie wiedział o tém, że żonie się z nim widzieć nie dopuszczano, bo o niéj z obcymi mówić nie chciał i nie pytał nawet co się z nią działo, w przekonaniu będąc, że ona go opuścić, wyrzec się musiała, któż wie, może mścić chciała nawet za krew zabitego.
Po długiém milczeniu, wybuchnął z tém raz przed Pętlakowskim, który, choć bronił Chorążynéj, czynił to tak mdło, nieskutecznie, półgębkiem,