Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/188

Ta strona została uwierzytelniona.

odmodlisz, ani odpościsz, ani odleżysz krzyżem, gdy na ciebie wdowa i sieroty płakać będą i wołać pomsty Bożéj. — Ej! Pietrze, Pioterku, powiadam ci źle będzie z tobą! Pójdzie on przed trybunał niebieski i oskarży cię, powołają i waszeci abyś stanął się tłumaczyć, a co powiesz gdy hukną aniołowie, żeś zdrajca!! E?
Pętlakowski zarzutem tym tknięty stał jak wkuty do ziemi, oczy spuścił, sapał ciężko. Miał już Wilczka za tak nieodwołalnie przez wszystkich potępionego, iż nikt nie mógł stawać w jego obronie. Przemówienie za nim ojca Bonifacego, samo to, że ludzie już o jego niepoczciwości wiedzieli i głosili, przestraszyło go.
— Ojczulku, dobrodzieju, niechaj nieba nie oglądam, jeżeli....
Tu chciał już skłamać, gdy trwoga go zadławiła, dokończyć nie mógł. A nużby go wzięto za słowo? Zmieszany zamilkł nagle i ojca tylko pokornie w rękaw pocałował, bijąc się w piersi. Tą mimiką dwuznaczną chciał zastąpić wyrazy których wymówić się lękał.
O. Bonifacy pogroził.
— Dobrze ci życzę, i przestrzegam, rzekł, Boga się bój! Rachuj się z sumieniem! Pamiętaj, że na gorszy i straszniejszy sąd, niż ludzkie trybunały sprawa twa przyjdzie, a tam żaden kon-