Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/189

Ta strona została uwierzytelniona.

dykt nie pomoże... tam akta w porządku i każda myśl twoja zaintabulowana.
To mówiąc wstał.
— Ej! pamiętaj — kończył — duszy nie gub. Obronisz go czy go nie obronisz, w tém wola Boża i łaska; stanie się co Opatrzność zadyktuje do serc sędziów, ale gdy ty zawinisz, powinności nie spełnisz, człowieka sprzedasz za grosz mizerny! ej! smoły wiekuistéj nie ujdziesz bratku.
Nie gub swojéj i jego duszy, nie czyń dzieci sierotami, bo zato, nie do czyśca na lat kilkaset jak ty sobie może projektujesz, ale pod widły Lucypera i na ruszt, na wieki wieków, amen.
A tak! a tak! w smole cię usmażą, smołą cię napoją.
Pętlakowski smoły i Lucypera obawiał się okrutnie, czyściec, połatawszy, byłby go akomodował, ale o piekle wiekuistém nawet pomyśleć się lękał. A tu ojciec Bonifacy w tych rzeczach znawca, obiecywał mu już na pewno smołę wiekuistą.
Raz jeszcze pocałował w rękaw bernardyna i palnął się w piersi z całéj siły.
— Ale cóż ja na to poradzić mogę? zawołał, morderstwo rozmyślne na gościńcu! Jakże go tu oczyścić.
— Morderstwo nie rozmyślne, ale przypadkowe, odparł ksiądz. Winien ci on, ale i ręka Bo-