Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.

już ją opuszczała, czuła potrzebę opieki, widząc się tak osieroconą i nieprzyjaciołmi otoczoną.
Wojska, która miała czas w drodze i wypłakać się pokryjomu i dobrze rozmyśleć jak postępować należało, nie ukazała najmniejszego wzruszenia, choćby dlatego, ażeby córce nie dawać złego przykładu miękkości serca.
— Tu niema się co we łzach rozpływać, odezwała się energicznie, płacz nic nie pomoże. Męztwo trzeba mieć, wiedzieć co się robi, a rozmyśliwszy się dobrze, do celu iść bez wahania.
Możesz ty mi dziś powiedzieć, że ja co cię za niego wydałam, prawie poniewoli, wszystkiemu jestem winna.
Darmo to już dziś wyciągać na stół — nieszczęście się stało, wydobyć z niego trzeba.
Człek zły, niepoprawiony, gwałtownik, rozpustnik, utracyusz, szaławiła, tyran, niema się co nad jego losem rozpadać. Niech się sobie z nim dzieje co chce. Utną mu łeb, mała strata, krótki żal, pieniędzy na to tracić nie warto.
Przyjechałam po ciebie, dzieci zabieraj i jedź ze mną, stanie dla was chleba w Żerdzieliszkach. Z wierzycielami się późniéj rozprawimy.
Jagnieszka zdumiona spojrzała zza łez na matkę, w twarzy jéj jaśniało jakieś uczucie nie dające się określić. Wojska czekała na odpowiedź.