Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

było — z włosami gładko przyczesanemi, z warkoczami puszczonemi na plecy, w przyodziewku powszednim.
Ojciec na syna oko miał, czy mu dziewka się podoba: poznać nie mógł nic; — Michał lękał się rodzica, na pannę ledwie oczy śmiał podnieść.
Drugiego dnia, pod pozorem papierów jakichś, ojciec posłał samego już do Żerdzieliszek i to w takiéj porze, aby go na obiad zatrzymano. Po kilku odwiédzinach, gdy go potém z przełaju spytał, jakby mu panna Agnieszka do serca przypadała — otrzymał odpowiedź nic nieznaczącą.
Nie nacierał nań, a nawet mu już i nie mówił więcéj na razie, i do Wojskiéj się udał.
— Przywiozłem asińdźce syna mojego na pokaz, — rzekł — proszę mi otwarcie powiedzieć, mogę li mieć nadzieję?
— Czemuż nie — odezwała się Wojska — chłopak zdrów, przystojny, roztropny, trochę zahukany, ale to nic nie szkodzi; lecz, kiedy się już mówi o tém, otwartość pierwszym obowiązkiem. Starałam się moją Jagusię spenetrować zawczasu. Okazało się, że był tu u nas w domu krewniak nasz daleki, któregom z łaski trzymała, do szkół go oddawałam, a teraz do Piotrkowa, do palestry wyprawiłam. Dzieci się razem wychowywały — pono się ku sobie mają. Córka moja nawykła do posłuszeństwa, wié, bom jéj to powiedziała, że za