Tak doszli do dworku. Zobaczywszy zdala babkę dzieci się wyrwały do niéj, opowiadając o odwiedzinach swych u ojca. Wojska spojrzała na córkę z poszanowaniem, nie powiedziała nic. Nie pytała nawet, dając jéj odejść i w samotności odetchnąć po wrażeniu jakiego doznała.
Nie wiedząc jaką zmianę wypadek tragiczny sprowadził w usposobieniach Wilczka, była prawie pewna, że nieszczęśliwa córka musiała jak dawniéj, od męża cierpieć wymówki i łajania. Dzieci nie umiały jéj powiedzieć nic więcéj nad to, że ojciec się im wydał chorym, smutnym i że mieszkał w izbie brudnéj i ciasnéj.
Sądzenie sprawy, do którego się przygotowywano, odraczane pod różnemi pozorami, przeciągało się jeszcze. Tymczasem Wojska nie traciła próżno chwili, biegała trafiając wszędzie, wszystkich zdumiewając energią swoją, natarczywością, uporem. Nic ją nie zrażało, niczem się jéj zbyć nie było podobna. Sędziów gdy nie mogła w domu, łapała na ulicy, po kościołach, na wschodach, godzinami czasem czekała na nich w progu domu na zimnie i słocie; opłacała sługi, ujmowała żony, umiała się docisnąć gdzie chciała.
Gdy zaczęła mówić poważnie, zimno, surowo, nie łatwo ją zbić było i przeargumentować. Sędziowie w końcu konsyderacyą dla niéj i respekt powzięli, niektórzy się obawiali.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/200
Ta strona została uwierzytelniona.