Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/201

Ta strona została uwierzytelniona.

Pętlakowski także, czy nastraszony przez ojca Bonifacego, czy istotnie zaniepokojony na sumieniu, chodził czynniéj, słuchał rozkazów Wojskiéj, a czego sam uczynić nie mógł, z tém albo ją posyłał lub ostrzegał przed niebezpieczeństwem.
Zmieniło się nieco położenie, przekonania wielu skłoniły się na stronę obwinionego.
Z drugiéj jednak strony, ci szczególniéj co zawładnęli majątkami Chorążego, dobrawszy sobie jego nieprzyjaciół ku pomocy i mnogą liczbę gardłaczy, instygowali przeciw Wilczkowi, na czém świat stał, wołając aby go gardłem karano, ząb za ząb.
Cała publika podzieloną téż była na dwa obozy, roznamiętniające się i walczące z sobą przy każdém spotkaniu; przychodziło do wybuchów namiętnych, rwano się do szabel za i przeciw niemu. Jedni bronili zajadle, drudzy następowali wściekle.
Szczęściem może dla Wilczka jeden z sędziów, który znacznego używał wpływu, pośrednio był interesowany by Chorążego puścić z życiem, karząc go tylko wieżą i grzywnami.
Pamiętali bowiem wszyscy, że w młodości on sam miał bardzo podobną sprawę o mężobójstwo, zabiwszy szlachcica na gościńcu w zwadzie: kto ma komu z gościńca ustąpić. Było to zimą, za-