Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.

być potrzeby, wzięła znaczny kapitał z domu. Nie żałowała go téż gdy raz poczęła chodzić około sprawy zięcia, ale córce zawczasu zapowiedziała, że co wyda to jéj z posagu odliczy.
— Nie mogę dla ciebie Borkowéj krzywdzić — mówiła, choć mi żal, że ci się majątku uszczupli, a sprawiedliwą muszę być.
— Niech matka z mojego bierze co chce — choćby wszystko! odparła Chorążyna, ja nie pożałuję. Życie jegomości trzeba ratować, dzieci i ja nie będziemy sierotami.
Wojska, która zmianę w córce dawniéj już dostrzegła, uśmiechnęła się.
— W Bogu nadzieja, nic mu się nie stanie, choć drogo przyjdzie za swawolę zapłacić! A no, Pan Bóg już z wami, jeśli na to wyjdzie, że się pożycie odmieni i serca ku sobie nakłonią, nie pożałuję grosza!
Chorążyna odpowiedziała z cicha, nieśmiało:
— O! zmienił się pan Michał dużo i na lepsze — ani go poznać!
— No, no! byle to trwało — rzekła Wojska. Tacy ludzie jak on we wszystkiem zbytkują: pasya niemi owładnie — zabijać gotowi, przyjdzie skrucha — u nóg leżą, a wszystko to u nich ogień słomiany. Buchnie wysoko i już po nim. Ja ich znam.