Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/217

Ta strona została uwierzytelniona.

Chorąży, i Pętlakowskiemu pod kwit jéjmości pieniądze wypłacić kazał. Lękając się zaś podziękowania i nowych odwiedzin, tegoż dnia konie kazał zaprzęgać i na całą noc ruszył do domu.
Jechał zgryziony, gniewny i upokorzony, chociaż — wyznać i to należy, momentami mu biednéj kobieciny żal było, ale wnet tę pokusę odpychał.
W Żebrach się go tak prędko nie spodziewano, myślał więc i o tém co powie przed żoną, czy jéj wyzna prawdę całą, czy biedę tę czém inném załata. Zdało mu się niepoczciwém kłamstwo, i gdy pani Jagnieszka wyszła przeciwko niemu zdziwiona, pytając co się stało, iż prędzéj go widzi niż się obiecywał, pocałowawszy ją w czoło, z żołnierską otwartością ze wszystkiego się jéj wyspowiadał.
— Widzisz tedy, dobrodziéjko ty moja — dodał w końcu, primo że dla ciebie, klejnocie mój drogi, sekretów mieć nie chcę, że poczciwie chcę żyć i miłuję cię tak jako więcéj i goręcéj nie można. Jagnieszka się uśmiechnęła i, co osobliwa rzecz w niewieście, nigdy potém mężowi ani wypomniała, ani wymówiła owo utrapienie, którego się on sam wstydził.
Rózieczka wyszła tedy za mąż, za pana Safianowicza, i więcéj o niéj słychać nie było.