Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.

Panna płakała, milcząc ze spuszczoną głową, nie odpowiadała nic, a posłyszawszy zbliżającą się matkę, prędko łzy otarłszy, do bokówki wybiegła.
Nie nalegał zbytnio pan Michał, sądząc że czas, który ma moc wielką, zwłaszcza gdy gasi — wreszcie i to przywiązanie jakie okazywał dla Wojszczanki, zmoże ją w końcu. Atoli nie zmieniła się bynajmniéj.
Gdy ją potém raz drugi ponownie obligował, rzekła mu:
— Wola Boża niechaj się dzieje nademną. Oporu pani matce stawić nie mogę; jaką mię pan znasz, taką mieć będziesz. Szczęścia nie przyniosę w dom, ale mu wstydu nie uczynię.
Co miał czynić, rozmiłowanym w niéj będąc coraz mocniéj? Postanowił, nie zważając już na nic, targu dobijać. Przyjechał chorąży niecierpliwy, rad widzieć syna ożenionym, jawne się więc już konkury poczęły i oświadczenie, przy którém panna, nie oponując się, nie płacząc nawet, jako statua marmurowa dała z sobą czynić wedle matki rozkazania, pierścionki zamieniać i do ślubu gotować. Pan Michał szczęśliwym był, sobie obiecując iż miłością wielką ją zwycięży. Ojciec téż najlepszych skutków się spodziewał z połączenia, bo syna był pewnym, że kocha swą przyszłą i potrafi się jéj zasługiwać.