Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

Rusinki wszystkie wydziwować się nie mogły, jak pilną, pracowitą i zabiegliwą była. Chwili jednéj we dniu nie próżnując, natychmiast objęła swe gospodarstwo niewieście, potrosze téż i męzkiego zagarniając, bo pan Michał nie okazywał się ku niemu sposobnym.
Miłując żonę mocno, radby był z nią całe dnie trawił, nic oprócz niéj nie widząc, o niczém nie myśląc, a tu często się trafiało, że ją ledwie chwilę ujrzał — tak ciągle była zajętą.
Była dlań wielce powolną i posłuszną, tak że skarżyć się nie mógł, ale téż nie okazywała mu, czego w sercu nie miała, i czułości żadnéj doprosić się było niepodobna. Wilczek cierpiał, winy jéj nie mogąc przypisać żadnéj, gdyż zawczasu wiedział co brał i co go czekać miało. Chybić mu nie chciała w niczém, owszem, jako pana i małżonka szanowała i posłuszną była jego skinieniom — ale wszystko to mu nie starczyło. Przy obcych téż ludziach tak się umiała okazywać z twarzą nawet wesołą i spokojną, że nie mógł nikt odgadnąć jak z sobą żyli, i wszyscy, aż do ojca, panu młodemu jego szczęśliwości winszowali.
Tymczasem pan Michał coraz smętniejszy chodził i ciągle jéj to we cztéry oczy powtarzał, iż się ze statuą kamienną ożenił, któréj chłód życie mu wystudza. Na co ona nic nie odpowiadała — oprócz że inną być nie może.