Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

koń z tabunu, gdy pot poczuje, świata nie widzi i zadarłszy ogona na oślep leci.
Więc i tu, gdy jejmość około kolébki Jurasia i przy gospodarstwie siedziała, dnie i noce spoczynku nie mając, młody chorąży albo do domu spraszał ludzi, zażywając dobrej myśli, albo, że mu tu żona zbytków nie dopuszczała, począł się absentować, u innych sprawiając pohulanki.
Kilka razy już się trafiło, że pana Michała omdlałego, po zbytniém użyciu trunku, z głową porąbaną, podrapanego przywieziono do domu; około którego żona z niewymowną troskliwością chodząc, pilnując, okładając, smarując, rady téż nie skąpiła, aby z niestatecznemi ludźmi towarzystwa się wyrzekał. Przyrzekał nawet zrazu, próbował doma siedzieć, ale nigdy długo to nie trwało. Przybył gość, którego przyjąć należało, zaraz się brała pijatyka i lusztyk wielki, po którym często i szable z pochew dobyto.
Widząc że perswazye i prośby nie pomagają, pani Agnieszka już nawet męża napominać przestała, gdyż raz czy dwa ostro jéj odpowiedział.
— Byłbym może inakszym, gdybyś mi jéjmość lepszą twarz i serce okazywała. Czuję to, że mię nie miłujesz, cóż mam czynić z exasperacyi?
Tak powoli wciągnął się Wilczek, iż drugiego roku, gdy znowu Pan Bóg dom ich drugim synem pobłogosławił, choć niby rad był, chrzciny