Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

— Cóż to, twojego doma niéma? Ludzie mówią, że się często absentuje? Jakież pożycie między wami?
— Nie mogę się skarżyć — odparła Wilczkowi. — Mąż, jak zwyczajnie mężczyzni, i z urzędu i dla utrzymania się w zachowaniu u obywateli, często jeździć musi — ależ mi nie zbywa na niczém, i źle się nie obchodzi ze mną.
— Gadaj ty sobie jak chcesz, poczęła Wojska. Wiedzą sąsiedzi jak kto siedzi, doszło to już do mnie że pan Michał do hulanek nawykł, że w domu z niego rzadki gość, a ty wypłakujesz oczy, niedarmo téż przybyłam i ład tu zaprowadzić muszę.
Poczęła wnet, przyklęknąwszy przed matką, błagać i prosić Jagusia, aby nie czyniła nic, wymówek nie robiła żadnych, bo to jeszcze pogorszyć może. I dodała:
— Miłości w małżeństwie nie było, a przecież po Bożemu się żyje. Żywot nie długi, do końca się go doprowadzi bez szwanku. — Michał się z czasem utemperuje, do domu zatęskni. Za żywota ojca młodości nie używał, dać mu się trzeba wyburzyć.
Wojska niby się nie przeciwiała, zamilkła i na tém się skończyło. Dosiadywała jednak w Żebrach uparcie, na zięcia czekając.