życie, a nieszczęśliwą ją czynisz i w oczach ludzkich potępiasz. Wiedziałeś coś brał...
— A no! pewnie! — odparł butno Wilczek — i jeśli tu kto winien, to nie ja, tylko jéjmość. Więc zamiast mię upominać, raczéjby przystało panią Jagnieszkę do rozumu przywodzić matce. W domu szczęścia nie mam.
— Cóż ci brak? — zapytała Wojska, gachów ci nie naprowadza, gospodarzy, daj Boże do wieku, posłuszną jest i w niczém ci krzywdy nie czyni.
— Ale miłości ku mnie nie ma! — rzekł Wilczek.
— Boś ją bez niéj brał i téj ci nie obiecywała — zawołała Wojska. — Co w małżeństwie przystojne i potrzebne, wszystko masz, ani wydziwiać się godzi. Sameś winien nie pilnując domu, rozpustując z luźnymi ludźmi. Jeśli ci na świecie źle, zatém lub się popraw, albo musi tak być jak jest, żonę wezmę ażeby się nie zamęczyła nadaremnie...
— I będzie temu rada — oprysknął rozgniewany Wilczek — bo może i ów pan Otwinowski się tam nadarzy, aby jéjmość zabawiał!
Jeszcze słów tych nie domówił Wilczek, gdy od Wojskiéj w gębę dostał.
Impetyk był straszny, chwycił się zrazu jak wściekły do świekry, ale spojrzawszy na nią, ręce
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.