Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.

żył; — uszła cało, ale ty mi za nią zapłacisz? Na co nic nie odpowiadając, uszła mu z oczów prędko.
Spał, rzucając się do pół dnia, a gdy się przebudził, już i drudzy, głowy wodą oblawszy, jeść wołali, więc się rozpoczęła uczta na nowo i trwała do nocy. Ledwie trzeciego dnia szlachta rozjeżdżać się zaczęła, a Wilczek, chorym będąc, bo się w nim krew i żółć zburzyła, w łóżko się położył.
Jéjmość ani słowa nie mówiąc, poczęła, jak wiedziała i znała, ziółkami go jęła leczyć, głowę okładać i pielęgnować, któréj on łajaniem i słowy bezecnemi za to płacił.
Więc co był czyściec w początku, teraz piekło istne w domu się rozpostarło.
Tydzień cały chorzał pan Chorąży, a gdy słabość snem długim, pokrzepiającym się skończyła, wstał nareszcie, albo się zwlókł, wcale nie polepszywszy na humorze. Do żony prawie nie gadał, a gdy ta nad zdrowiem jego czuwała, łajaniem ją odprawiał.
Kto raz takiego żywota zakosztuje, na jakie tu poszło, temu potém z niego się już wywikłać trudno. Zaledwie wydobrzawszy, ruszył Chorąży na łowy w Owruckie i tam kilka tygodni siedział, znaku życia nie dając. Byłoby to znośném jeszcze, lecz z powrotem przyjeżdżał gniewliwszy i, na ludzi nie zważając, nad żoną się znęcał. Aniel-