Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/56

Ta strona została uwierzytelniona.

Wszechmocna wyrywa go z przepaści, bywa iż się kto szczęściem cieszy, gdy już na skrawku stoi, a paść ma... W tém wszystkiém ciemno nam, stawiamy kroki omackiem, przecie gdy się rejestr żywota zsumuje, wypada iż Pan Bóg wiedział co czynił, a sprawiedliwości domierzył.
Lecz my tu jeno o przygodzie mówić mamy, bo w sprawiedliwości wykłady się wdawać nie nasza rzecz; niezawsze ona widna, choć zawsze na dnie siedzi.
Wilczek po rozmowie z panią Baranowską, co się miał poprawić, gorzéj się rozpuścił i rozsierdził na żonę. Nie chciał temu wierzyć ażeby jejmość od kogo innego wiedzieć miała sekreta małżeńskie jego, tylko od żony.
To go do passyi doprowadziło, ale się trzymał, i udawał jakby mu nic nie było.
Zawziął się tylko teraz na owego Otwinowskiego, którego nigdy w żywe oczy nie widział, o którym słychu nie było — w nim upatrując wszystką nieszczęść swoich przyczynę.
Klął go i bezcześcił bezustanku. Lecz gdzie go po świecie miał szukać? myśleć o tém nawet nie było sposobu. Tymczasem wypadło iż ów folwark w Łomżyńskiém, który teraz zastawą szedł, chciano mu wydrzeć, podstawiwszy rachunki i pretensye, kondykta różne i niepoczciwe jurysterye.