Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/59

Ta strona została uwierzytelniona.

a miał téż i małmazyą i cypryjskie, i czego dusza mogła zapragnąć. Jednak kto zdrów pragnął być, nie pił tylko węgrzyna, dlatego że fama chodziła, iż wszelakie inne wina Janasz ten, mądry człek, umiał z różnemi przyprawami tak podrobić jak chciał.
Wydało się to jednego razu, gdy z wieczora, rozstąp się ziemio, zabrakło małmazyi, a nazajutrz rano znalazła się tak przedziwna, jakiéj dawno nie bywało.
Janasz tylko w piwnicy posiedział, czegoś nalał, coś dosypał i z węgrzyna uczynił co mu się zachciało. Płacić téż sobie kazał dobrze, i prawda czy nie, podwójną kredką pisać umiał na desce. To téż potém majętność zebrawszy bardzo znaczną, córkę za szlachcica wydał, choć nie z dobréj woli.
Szlachcic mu ją w oknie upatrzywszy, że była piękna, czarnooka, biała i pulchna, gdyby świeżo upieczona bułeczka, nocą na dom naszedł, pannę porwał i ślub wziąwszy dopiero się z nią submitował ojcu. Ale to do naszéj sprawy nie należy.
U Janasza tedy siódmego czy ósmego dnia, gdy w najlepsze pito i przepijano od asana do asana — z nieznajomymi nawet, jak to bywa pod dobry humor — trafiło się, że Wilczek z kielichem się natknął na ogromnego draba, którego cale nie znał.