Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.

z ostatniego noclegu do jego wsi dostawili, lecz ci się bali świekry i nie myśleli go słuchać.
Rad nie rad musiał do Żerdzieliszek jechać, dokąd przodem posłała jéjmość, dając znać starszéj córce, pani Borkowéj, aby jéj w pomoc przybyła, i izbę po nieboszczyku Wojskim dla chorego przyrządziła, wywietrzyła, wykadziła jak należało.
Na rękach go musiano wynieść z kolebki, bo jeszcze osłabionym będąc i znużonym drogą, o swéj sile nie chodził, i położono na gotowéj pościeli; — biedny Wilczek skazany na świekrę i panią Borkową, w oczekiwaniu przybycia żony, został na łasce ich, tylko-że nie płacząc z desperacyi i nudów strasznych.
Coto było dla takiego jak on człowieka, już znarowionego samowolą, nawykłego do swobodnego wykrzykiwania, hałasów, śmiechu, ba i pijatyki niepomiernéj, dostać się tu na takie suchoty i rekolekcye.
Świekra mu dla rekreacyi położyła na stole parę książek pobożnych, parę świeckich, jakie się znalazły w domu, a pod pozorem żeby się rana nie jątrzyła, choć karmiła zdrowo i dobrze, piwa i wina ledwie pokosztować dawała. Musiał za swój miły grosz przez cyrulika sobie sekretnie coś sprowadzać Chorąży, a i to gdy się wydało, burę dostał i pilność była odtąd, aby mu nic bez dozwolenia świekry nie przynoszono.