Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/82

Ta strona została uwierzytelniona.

cić; a ja honorowy człek, szlachcic, nic nie biorę, tylko co łaska panów braci. Z tém się tylko nie kryję, że gardło mi zasycha i odwilżać je potrzebuję, a wszelki kwas i lura mi szkodzi. Przyczem, submitując się, do pacyenta spieszę...
To mówiąc skłonił się i gdy mu drzwi wskazano, na palcach wszedł do izby Wilczka.
Jak żywo Chorąży go niewidział, a nawet jeśli kiedy słyszał o nim to zapomniał, aże mu go nie oznajmiono, zdziwił się zobaczywszy gościa tego, którego kwalifikacyi nie sposób się było domyśleć: oficyalista był, cyrulik, włóczęga — czy licho go wie co zacz.
Mała ta figurka zwinna, uśmiechnięta, pokorna z ustami już tak do wiekuistego wyrazu wesołości nawykłemi, że smutne być nie umiały — zbliżyła się w krygach i krokach osobliwych ku łożu chorego, skłoniła nizko, wyprostowała i poczęła.
— Mam honor submitować się panu Chorążemu dobrodziejowi, Mateusz Aleksy, dwu imion Sołotwina, herbu Kierdeja, dawniéj osiadły, dziś swobodny liber baro, rozpędzający złe humory; przyjaciel dobréj myśli... Pan Chorąży sobie mnie nie przypomina?
— Nie! odparł zdziwiony chory.
— Ano — dziwu nie ma, gdyż bodaj, że niemiałem honoru nigdy go spotkać, chociaż czcigo-