Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.

gdzie pilność była wielka, stróże chodzili nie tylko przy gumnach, ale i koło dworu, natychmiast larum zrobiono i co żyło pozrywało się, sądząc że rozbójnicy na dwór napadli. Kobiéty przestraszone powybiegały w podwórze wołać ludzi, nim się ci jednak pobudzili i chwycić mogli niektórzy koły, inni rusznice, Kwasota się uwinął ze swymi i Wilczka na wóz wyniesiono. Gdy uchodzących już napadli dworacy kupą, dwa razy do nich na wiatr strzelono, więcéj nie było potrzeba.
Drzwi od izby sypialnéj zamknięte, okna pootwierane od ogrodu wnet tajemnicę wydały. Wojska, która ze wszystkich najmniéj była przestraszona i strzelbę z kąta chwyciła na obronę, zrozumiała zaraz nie tylko co się stało, ale kto do tego dopomógł.
— Niechajże ten łotr, zdrajca Sołotwina, mija zdala Żerdzieliszki, bo jak go złapię, jakem poczciwa, sto bizunów go nie minie.
W wielki gniew wpadła jejmość na zięcia, że od niéj tak nocą, przy pomocy obcych ludzi uszedł jak gdyby go ona więziła nieprawnie i sekwestrowała. Gdyby nie córka, nazajutrz by była pojechała się kłócić do Maczków; Borkowa ją ledwie uprosiła i wstrzymała.
— Jeżeli myśli łotr ten, że się od nas uwolnił, rzekła stara, myli się bardzo; — żona za nim