Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/94

Ta strona została uwierzytelniona.

przynależne zająć, to je zajmie a pupillę precz wyrzucimy.
Po długiéj i ciężkiéj podróży przybyła biedna Jagnieszka, dzieci małe z sobą wioząc, bo ich na obce ręce zostawiać nie mogła i nie chciała. Niewiasta była mężna, więc choć cierpiała wiele, a to co przed sobą miała równie dla niéj straszném być mogło jak to co przebyła, szła na męczeństwo z czołem pogodném.
Sądziła, że męża zastanie u matki, dowiedziała się tu o wszystkiém, i trwoga ją ogarnęła wewnętrzna; lecz wolą matki było ażeby nie opuszczała stanowiska, sama czuła obowiązek, — nie było się co wahać. Dzieci miała zostawić na pierwszy początek w Żerdzieliszkach, a nazajutrz Wojska sama z nią ofiarowała się do Maczków.
— Jeżeli myśli, niepoczciwy, że od nas uciecze, to pozna dopiero, że my żartów z Sakramentu czynić nie dopuścimy.
Wyprawa do Maczków z pewną uroczystością została przedsięwziętą. Najlepszy powóz, konie najtłuściejsze, ludzie najśmielsi użyci zostali, bo się tam wszystkiego spodziewać było można.
Wilczek, choć mu tu było raźniéj i weseléj, więcéj sobie pozwalając i jadła i trunku i wszelkiego poruszenia bo się nieustannie sierdził, odgrażał, krzyczał i miotał, co był w Żerdzieliszkach wydobrzał trochę, dostał gorączki zaraz, rana przy-