Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.

żniony a rozgorączkowany Wilczek kipiał. Żony się domyślał — obaczywszy ją w progu osłupiał.
Wojska szła przodem.
— Żonę waści przywiozłam, ażeby go pielęgnowała, jak jéj obowiązek nakazuje, odezwała się spokojnie. Niegodzi się obcym dać to czynić, co swoi powinni. Byłaby Jagnieszka dawno spełniła co do niéj należy, gdyby dzieci do pilnowania nie miała. Tymczasem one zostaną u mnie, a ona się tu gospodarstwem koło acana zajmie.
Chociaż determinowany zawsze, Wilczek na razie słów do odpowiedzi nie znalazł. Stara mu imponowała. Ile razy ją ujrzał, zdało mu się zawsze że policzek, który od niéj dostał, gorzał nanowo. Nie rzekł więc nic, tylko zamruczał i na poduszkę legł, żony nawet nie przywitawszy.
W izbie chorego, w któréj wprzódy Rózieczka przy nim siadywała, pozostawały jéj różne manatki, te Wojska starannie pozbierawszy do kupy, za drzwi precz cisnęła, nie mówiąc nic.
Wilczkowa stała w pośrodku izby, nie wiedząc co robić z sobą, gdy Wojska zadysponowała.
— Idź-no rozpatrz się zaraz w gospodarstwie i obejmij wszystko, aby ład wprowadzić; ja niedługo tu pobędę bo do twoich dzieci wracać muszę.
To mówiąc i na gniew z twarzy bijący pana zięcia wcale nie zważając, Wojska się zbliżyła do łóżka.