na pół dziki, namiętny, rozpłomieniony, w złem i dobrem nieznający granic. Na tle jego czysta, piękna, ale blada i niema stoi postać Bolesława Wstydliwego, który duchem mieszka w niebie i koronę niebieską przenosi nad ziemską. Jedynym czynem rycerskim Bolesława, dowodzącym, że w nim krew przodków nie zastygła zupełnie, jest wyprawa i zwycięztwo odniesione nad Jadźwingami, których całe plemię wytępiono. Na opustoszone po nich ziemie nowi ciągnęli osadnicy.
Wspominaliśmy już wyżej o kolonizacyi niemieckiej; wiodła ona za sobą nietylko ludność obcą, ale i prawa obce — niemieckie. Tak w tym kraju zniszczonym rozterkami i nieładem, zagrożonym najazdami Mongołów i Litwy — troiste prawo mnożyło zamęt, rozbijając ludność jego, dzieląc ją na warstwy oddzielne.
Znaczniejsza część mieszkańców podlegała staremu prawu polskiemu, zwyczajowemu; wyjęte z pod niego były dobra duchownych i poddane przepisom prawa kanonicznego; na ostatek osadnicy niemieccy zapewnione sobie mieli własne prawo, które do kraju wnosili.
Zwierzchnia władza, która wedle testamentu Krzywoustego miała być przy Krakowie i Bolesławie, przestała mieć rzeczywiste znaczenie; nikt jej nie słuchał, a Bolesław nie był usposobiony do jej odzyskania.
Jedyną organizacyę, spójnię pewną między dwiema częściami wielkiej całości stanowiła hierarchia duchowna, władza biskupów pod głową arcybiskupa gnieźnieńskiego. Chociaż i z tą siłą przeważną kościoła próbowali walczyć niesforni książęta, stanowiła ona jednak hamulec, była potęgą rzeczywistą, przeciw której porywano się, ale jej zwyciężyć nikt nie mógł. Czerpała siły swe po za krajem.
Bolesław i żona jego Kinga, oboje świątobliwi i pobożni, stanowią obok rodziny św. Jadwigi, z błogosławioną Salomeą i Jolantą dziwnie na czarnem tle wieku odbijający jasny obraz ludzi nie z tego świata, pomnych tylko na zbawienie własne, myślami mieszkających w niebiosach — gdy do koła krwią i płomieniem ziemia pustoszeje — pokutujących za grzechy.
Niemożna tej karcie odmówić uroku, jakim promienieje, chociaż zapomnienie wszelkich obowiązków doczesnych cień rzuca na nią. W istocie, cudem łaski jest, że przy tak niedołężnych rządach, przeciągających się tak długo, razem z pogrzebioną ideą państwa, nie poszło ono w gruzy na wieki i nie stało się łupem sąsiadów.
Nie zbywa na szczegółach świątobliwej parze, Bolesława Wstydliwego i Kingi. Piękna legenda przypisuje jej odkrycie żup solnych Wielickich, w których pobożna pani miała swój pierścień rzucony w kopalnie węgier-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/110
Ta strona została uwierzytelniona.
— 104 —