zakonne, i zamknęła się w Nowym Sączu, gdzie życia dokonała i pochowana. Stary wizerunek jej i posąg tam się znajduje.
Inny obraz w Nowym Korczynie (Beata Cunigundis fundatrix eccl. 1248), oraz u Panien Franciszkanek w Krakowie (klęcząca z rękoma rozpostartemi, w obłoku Chrystus).
Mówiliśmy już o tem, jako o znamieniu czasu, iż właśnie w tej epoce, obfitującej w święte niewiasty, w pobożnych rycerzy, w królewny umywające nogi ubogim kalekom, w książąt idących na krucyaty dla odzyskania grobu Pańskiego, — obok takich ludzi, nawet w ich rodzinach, jawią się potworne rozwiązłością, wyuzdane, bezwstydne, bez czci i wiary postacie.
Razem niemal stoją przy sobie: w Krakowie Bolesław Wstydliwy z żoną, zachowującą przez całe życie ślub czystości, wyrzekający się wszelkich ziemskich widoków i rozkoszy, — na Szlązku Henryk Brodaty tak samo żyjący ze świętą Jadwigą, — syn ich heroiczną śmiercią ginący w walce z Tatarami, — dalej Probus, poeta, minnesinger niemiecki, opiewający miłość, — a w końcu Łysy Rogatko, rozpasany okrutnik, dla którego nic świętem nie było.
Łysy ów, jako potworny owoc swojego czasu, wart jest, by o nim choć kilku słowami się wspomniało. Był on synem Henryka Pobożnego, poległego pod Lignicą, a św. Jadwigi wnukiem.
W czasie, gdy Wstydliwy uchodził z Krakowa przed Mongołami i do Węgier się schronił, Łysy usiłował opanować jego dzielnicę, równie jak Konrad mazowiecki. Nie dopuszczono go do niej, więc wojował potem, chcąc braciom odebrać ich działy na Szlązku; mieniał je i frymarczył niemi; w ciągłych zatargach i wojnach, częściami ziemie odprzedawał i zastawiał. Nierządny a zawsze grosza chciwy, niekiedy pieszo się musiał włóczyć po kraju, dawniej swoim, wodząc za sobą ulubionego grajka i śpiewaka, nucącego mu pieśni, z którym się nigdy nie rozstawał.
Więzili go Ligniczanie, on zaś brata pochwyciwszy, trzymał go w niewoli; chwytał i więził biskupów i księży. Wyklinano go napróżno. Żona pieszo od niego uciekać musiała, a nałożnica i skrzypiciel pozostali przy szaleńcu.