kiemu dziadowi, chociaż oprócz powinowactwa krwi, nic z nim wspólnego nie miał. Pochodząc z linii książąt kujawskich, tej samej, która dwu królów wydała, sądził się może uprawnionym do następstwa po Kazimierzu. Siostra jego Elżbieta była za królem Bośnii.
W r. 1353 (idziemy za szacownym życiorysem Bartoszewicza) młody książę siedział już na ojcowskiej dzielnicy, w której głównemi, a raczej jedynemi grodami były: Gniewków, Słońsk, Złotorya i Szarlej.
Ostatni był ulubioną książęcą rezydencyą. Jak wszyscy tacy mali pankowie udzielni, dwór trzymał na wzór możniejszych, miał własnych urzędników: wojewodę, kasztelana, kanclerza, sędziego, chorążego, podstolego, kapelanów i t. p.
Jak się z całego życia okazuje, książę był popędliwy, gwałtowny, niestały, porywczy a samowolny. W sporze o granicę z królem polskim zabił sędziego Stanisława Kiwałę (około r. 1359). Pozwał go król przed sąd; książę nie stanął, a w końcu zniechęcony, gotów był zrzec się tego, co miał i co mógł po ojcu odziedziczyć. Odezwał się z tem do Kazimierza.
Przyczyniła się do tego nagłego postanowienia abdykacyi śmierć wielce ukochanej żony, która młodo go odumarła, nie zostawiając potomstwa. W pierwszej chwili żalu postanowił opuścić kraj i zamknąć się w klasztorze. Sprzedał więc swe księztwo Gniewkowskie za tysiąc czerwonych złotych i wyruszył za granicę. Mogło to być około r. 1363. Puścił się naprzód na pielgrzymkę do Grobu Zbawiciela do Jerozolimy, pieszo obchodząc Ziemię Świętą. Wróciwszy ztamtąd, udał się do Wiednia, i czas jakiś bawił na dworze cesarskim.
Musiało to przypaść mniej więcej na rok 1363, gdy z całej Europy rycerstwo zagrzane przez Krzyżaków, wybierało się popierać ich wyprawę na Litwę. Książę udał się tam z innymi, może nawet z myślą wstąpienia do rycerskiego zakonu.
Ale tu rychło mu się sprzykrzyło. Od Krzyżaków udał się do Awinionu do papieża, zkąd nagle zjawił się u Cystersów, żądając, aby go do zakonu przyjęli. Opat, poznawszy w nim zapewne lekkomyślnego człowieka, nie bardzo był do tego skłonny. Książę jednak, oddawszy mu co miał, wdział suknię braciszka.
Lecz i tu wytrwać było mu trudno. Po siedmiu miesiącach uszedł z klasztoru do Dijon do Benedyktynów. Pogonił za nim opat, ale zamiast łagodnie go namówić do powrotu, groził osmaganiem i karą za ucieczkę.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/163
Ta strona została uwierzytelniona.
— 157 —