ska), druga silniejszą (Krakowskie), jak się zdaje, różniły się wielce od siebie społecznym ustrojem i odrębnym charakterem.
Wielkopolska, Mazury, Kujawy miały więcej drobnej szlachty, która się wysokiem ukształceniem nie odznaczała, ale znała swe prawa i liczebną siłę; — Krakowskie miało wielkie i możne rody, których głowy kształciły się za granicą, przejęły cywilizacyę zachodnią, a siłą ducha, rozumem i zręcznością przechodziły Wielkopolan.
Krakowskie chciało samo wyrokować o całej Polsce; Wielkopolanie nie radzi byli, aby im narzucano panów i prawa. Woleli swoich Piastów, którzy zachowali charakter polski i coś z dawnej prostoty; przekładali to nad cudzoziemskie wystrojone paniątka. Nie lękali się nawet surowości i samowoli, o które Piastów pomawiano, bo czuli w nich krew i obyczaj własny.
Postawiono więc tu przeciw Zygmuntowi Luksemburczykowi kandydata Piasta — nie chcąc słuchać o córkach Ludwika, chociaż się względem niego zobowiązano. Ziemowit mazowiecki miał stronników; na zjazdach głosy się za nim odzywały.
Gdy się to działo, tymczasem usposobienie królowej Elżbiety dla Zygmunta także się zmieniło. Napróżno sadził się na opanowanie Krakowa; musiał ustąpić z Polski. Odprowadzono go uroczyście, czuwając nad nim, do granicy.
Wśród przedłużającego się bezkrólewia, ciągnęły się układy panów polskich z Elżbietą. Zażądano królewny Jadwigi, dla której męża wybrać miano. Ociągała się matka z wydaniem niedorosłego dziewczęcia, z zerwaniem umowy z Wilhelmem austryackim. Gdy jednak w końcu Polacy zagrozili, że sobie króla obiorą, królowa matka po próżnych zwłokach, po różnych przejściach, w ciągu których słowo łamała i posłów więziła, nadaremnie ich uwodząc obietnicami — musiała wysłać do Polski trzynastoletnią zaledwie córkę Jadwigę.
Zaprawdę nadzwyczajnem widowiskiem był ów wjazd niedorosłego dziewczęcia, samego, bez matki, otoczonego tylko wspaniałym dworem, wiedzionego przez sędziwe duchowieństwo, urzędników poważnych, świetne zastępy rycerstwa, do zupełnie obcego kraju.
Trzy niemal lata bezkrólewia, niepewności, zabiegów grożących losom państwa, chwilę tę czyniły jakby zwiastunką wybawienia. Kraj w Jadwidze, w młodym „królu“ swym, w dziewicy zachwycającej piękności, której sam wiek dodawał uroku — widział zbawcę i zesłańca bożego.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/175
Ta strona została uwierzytelniona.
— 169 —