niepokalanego patryotyzmu, zgodził się na ich przyjęcie. Kardynał Cesarini, który się niejako zobowiązał w obliczu Europy do przygotowywania nowej wyprawy, do walki rozstrzygającej, sam nie wiedział co począć. Zawarciu pokoju na razie zapobiedz nie było podobna; musiał tymczasowo uledz, zmilczeć, poddać się nieuniknionemu losowi.
Stanął pokój i przymierze na lat dziesięć, które i królowi Władysławowi, marzącemu o bohaterskich bojach, miłem być nie mogło. Turcy tak się okazali niedowierzającymi przy zawieraniu traktatu, iż przysięg na hostyę świętą od króla wymagali.
Dziejopis wojnę tę opisujący, Kallimach, utrzymuje, iz Cesarini (co dla nas jest niezrozumiałem) godził się na taką nawet przysięgę, gdy spowiednik króla, Grzegorz z Sanoka, opierał się jej, za świętokradztwo ją uważając. Król też przysiągł tylko, wedle obyczaju, na Ewangelię.
Zaledwie się to spełniło, gdy z Europy do króla, do Cesariniego, nadbiegły listy pobudzające, zachęcające, naglące do walki z niewiernymi, wróżące pewne zwycięztwo. Nie wiedziano tam jeszcze o zawarciu przymierza. Papież zaklinał i nakazywał. Legat jego znalazł się w najprzykrzejszem położeniu, bo na niego wina doznanego zawodu spaść miała.
Król Władysław, szlachetny i prawy, młodzian wychowany religijnie, nie mógł łamać złożonej przysięgi — była ona dla niego świętą. Ale Cesarini był przebiegłym, napastliwym, namiętnym i miał za sobą władzę stolicy apostolskiej, która prawo wiązania i rozwiązywania dzierżyła. Począł tedy głosić, iż przysięga była nieważna, że on w imieniu papieża może rozgrzeszyć króla za jej niedotrzymanie, że teraz albo nigdy należy cios ostatni zadać Turkom.
Żeby młodziana, który się opierał, zmusić niejako do uległości, Cesarini bardzo zręcznie wyjednał za wczasu od całego duchowieństwa, panów, starszyzny i wodzów podpisy i zobowiązania, ze gotowi są prowadzić wojnę — pomimo przysięgi. Król zostawał sam jeden.
Legat za zasadę stawił, że niewiernym nie ma obowiązku dotrzymywać przysiąg i słowa; dowodził, że Turcy sami złamali umowy, bo zamków, które oddać mieli, w oznaczonym czasie nie oddali. Wszystko to było skierowane do przekonania Władysława, że nie miał obowiązku dochować wiary poganom.
Grzegorz z Sanoka, jeden z najznamienitszych mężów, jakich ta epoka wydała, nauką i rozumem przerastający współczesnych, kapelan i spowiednik króla, napróżno stawał przeciw Cesariniemu, głosząc, iż przysięg
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/205
Ta strona została uwierzytelniona.
— 199 —