du, sam i przez swoich stanowił o losach państwa. Niezaprzeczone są jego przymioty i zasługi, ale zarazem równie widoczna ambicya, chęć panowania niezmierna, i częstokroć poświęcanie interesów kraju interesom kościoła i duchowieństwa, które chciał mieć niezależnem od władzy świeckiej.
Duchowieństwo według myśli Oleśnickiego stanowić miało status in stutu, ciało niezawisłe, zostające w nieustannej walce z panującym, na straży swej niezależności. Kardynał miał tylko na oku związek nierozerwany z kościołem rzymskim, z potęgą mającą hamować nadużycia władzy świeckiej; lecz posuwał się za daleko. Nadewszystko zgubnem było, że pod pozorem obrony praw kościoła zaszczepił i rozwielmożył ducha przekory, pierwszy się pokusił o uszczuplenie władzy monarchicznej i tak już osłabionej, a prąd ten przekazał wiekom następnym. Posługiwał się szlachtą; ona zaś, na kieł wziąwszy, opór na własną korzyść wyzyskiwała.
Wojna pruska, której przebiegu opisywać tu nie możemy, ciągnęła się długo, przerywana niespokojnemi szlachty zjazdami, zwoływanemi przez króla, aby mógł dalej prowadzić walkę. Skończyło się na pokoju toruńskim w r. 1466, zapewniającym Polsce zwrot części Pruss, oraz hołdownictwo ziem pozostałych pod mistrzem krzyżackim. Zdobycz to była wielka, tak wielka, że już sama jedna mogła Kazimierzowi zjednać wdzięczność i imię w dziejach wiekopomne.
Ze śmiercią Oleśnickiego jawniej i stanowczo objawiła się niezłomna wola króla, ukrócenia zbytniej duchowieństwa przewagi.
Wybór biskupów przez kapituły, mianowanie ich przez Rzym, nie dawały dostatecznej rękojmi posłuszeństwa i uległości świeckiej władzy krajowej. Biskup, którego nasyłano z Rzymu, który od niego tylko był zależny, stawał przeciw królowi, a wszelki opór się nim posługiwał. Kazimierz zażądał mianowania biskupów z własnej ręki. Po osieroceniu stolicy krakowskiej i śmierci biskupa Tomasza Strzempińskicgo, kapituła, przewidująca walkę, wybrała archidyakona gnieźnieńskiego Leszka z Brześcia, o którym wiedziała, że ma u króla zachowanie. Nie pomógł zręczny ten wybieg, szło o zasadę: król od siebie mianował Gruszczyńskiego, biskupa kujawskiego. Do dwóch tych nominatów przybył trzeci, bo papież naznaczył od siebie posłującego właśnie do niego Sienieńskiego. Troiste to naznaczenie mogło być dla króla albo porażką niepowetowaną, albo stanowczem zwycięztwem. Rzym groził, legat jego upierał się, — Kazimierz pozostał niewzruszony, obstając przy prawie swojem.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/216
Ta strona została uwierzytelniona.
— 210 —