znaczał się nadzwyczajną. Najczęściej kosztowne suknie, zaledwie raz jeden wdziawszy, między dworzan rozdawał. Dla uczonych szczodry, sowicie wynagrodził Kallimacha, który wychowaniem królewiczów się zajmował. Spokój ducha w złej i dobrej doli umiał zachować niewzruszony: wielką powagą budził dokoła poszanowanie. Mawiał żartobliwie: „Szczęście jest próbierzem cnoty.“
Zbytnią ambicyę uważał za szkodliwą i życie zatruwającą. Skromny w życiu powszedniem, jadł trzy, najwięcej cztery razy na dzień, a wina po włosku z wodą tylko używał.
Naukę wysoko ceniąc, dbał też o to, aby synowie jak najstaranniej byli wychowani. Królowa łagodniej pojmowała prowadzenie dzieci, ale niemniej była wymagającą. Wybór nauczycieli: Kallimacha i Długosza, wskazuje dwa niby przeciwne prądy, które się około dworu ścierały z sobą, nie przychodząc do walki. Kazimierz święty więcej był wychowańcem Długosza, Jan Olbracht Kallimacha. Królowa zapewne sprzyjała raczej Kallimachowi; król, choć w sprawie biskupa krakowskiego Długosza musiał ucisnąć, cenić go umiał.
Pokrzyżowały plany starego Kazimierza układy Olbrachta z bratem Władysławem, bo widoków na Węgry wyrzec się musiał. Zgryziony tem, zachorowawszy w podroży do Wilna, zapadł w Grodnie na biegunkę. Tam go Bernardyn jakiś cale po bernardyńsku leczył na nią chlebem razowym i pieczonemi gruszkami, to jest pokarmami odymającemi i niestrawnemi, które chorobę wzmogły. Dostał król puchliny, i nie było już ratunku.
Jakób z Zalesza, doktor nadworny, spytany przy królu: czy żyć może? — nie taił przed nim smutnej prawdy.
— „A więc umrzeć!“ — odparł spokojnie. Rozdzielił swój skarb, najmniej z niego dając stratnemu Olbrachtowi, do którego miał żal niemały, — i zmarł z powagą i spokojem, jakie przez całe życie zachowywać umiał.
Wzrostu był — jak piszą o nim — wysokiego, twarzy suchej i pociągłej. Łysy, szeplenił nieco. Myśliwstwo tak jak ojciec lubił bardzo, była to jego najmilsza rozrywka, a puszcze litewskie, które Jagiełłę tak ku sobie wabiły, on także nad inne przekładał.
Tak samo jak ojciec, znosił bez uprzykrzenia upały, zimno i niewczasy. Dumnym nie był, ale szanować się kazał. Gdy mu Stefan wojewoda wołoski hołd składał pod namiotem, opadły opłotki, aby ludzie widzieli klęczącego.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/220
Ta strona została uwierzytelniona.
— 214 —