czoło pomierne i pogodne; nos prosty bez żadnego garbu ani zakrzywienia; lica rumiane, jakby wrodzoną wstydliwością zdobne; usta jak koral najczerwieńszy; zęby równe i nadzwyczaj białe; szyja prosta i okrągła; piersi śnieżnej białości; ramiona najudatniejsze; rączki piękniejszej widzieć nie można. A wszystko razem wzięte, czy cała figura, czy każdy członek z osobna, tworzą najściślejszą i najpowabniejszą całość. Wdzięk w każdym ruchu wydatny, a najbardziej w mowie; nauka i wymowa nie taka, jaka jej płci właściwa, ale prawdziwie zdumiewająca.
„Słyszeliśmy ją mówiącą po łacinie, nie nauczoną, ale bez przygotowania, a świadczymy się Bogiem, że w każdym okresie błyszczała najwykwintniejsza wytworność stylu. Od wielu lat znaliśmy włoską krainę; ale piękniej tańcującej pani nie znaliśmy dotychczas, którą to naukę tańca podają za wielkie pieniądze sprowadzani mistrzowie.“
Czarodziejka ta włoska, zaledwie dwudziesto-cztero-letnia, musiała na królu pięćdziesiątletnim wywrzeć wrażenie wielkie i opanować go zupełnie.
Przybywała z kraju, w którym obyczaj, tradycye, pojęcia nawet religijne inną miały cechę i charakter niż w Polsce; a miała dosyć energii, by zamiast nakłonić się i zastosować do nowej ojczyzny, narzucić jej to, co z sobą przynosiła.
Królowa Bona tyle jest w dziejach i podaniach narodu znaną, że nie potrzebujemy malować jej na nowo. Zostały mnogie dowody, jaki zdrowa część narodu wstręt miała ku przewrotnej, chciwej panowania i bogactwa niewieście.
„Ut luci lucent, sic Bona bona fuit...“
Panować nad wszystkimi i zbierać skarby było całym jej życia celem. Nie kochała nikogo, nie przywiązała się nawet do własnych dzieci; zatruła i zwichnęła żywot synowi Zygmuntowi Augustowi; synowe prześladowała przez zazdrość, aby jej serca jego nie odebrały i wpływu jej nie zachwiały. Własny ten syn nareszcie tak się lękał matki, że wahał się przyjąć od niej podarek, obawiając się trucizny. Przypisywano też jej najnieprawdopodobniejsze zbrodnie.
Nie wiemy dobrze, jakie były pierwsze lata pożycia Bony z mężem; lecz w miarę, jak Zygmunt się starzał, opanowywała go coraz bardziej, męczyła tak dziwactwy swemi, płaczem, krzykiem, scenami, podczas których rzucała się na ziemię — iż w końcu zawsze dopięła tego, czego chciała. Czasem król przy ludziach oparł się, połajał, nazwał głupią, ale potem uległ dla świętego spokoju.
Otoczywszy się całym zastępem ludzi, zyskanych łaskami, kupio-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/254
Ta strona została uwierzytelniona.
— 248 —