Współcześni wszyscy o Zygmuncie z wielką czcią się wyrażają. Bielski tak opowiada śmierć jego: „Na poły martwy będąc, przywiezion na saniach z Piotrkowa do Krakowa, miesiąca lutego, lata Pańskiego 1548, gdzie przyjąwszy świętości w święto chwalebne Wielkanocne Zmartwychwstania Pańskiego, ze światem się rozdzielił, z wielką skrucha a pokorą na zamku krakowskim, którego śmierć nietylko obywatele tej ziemi, ale i postronne ludzie zasmuciła. Urody był to pan krasnej i siły wielkiej, tak, iż powrozy targał, podkowy łamał; niewiele rad mówił, ale z baczeniem. Był trochę gniewliwy, ale jednak gniew umiał w sobie taić. Był trzeźwy, mierny. W czepcu z młodu chadzał, włosy długie nosił, brodę postrzygał; lecie w wieńcu różanym rad chadzał, bez czapki; na walkę nie był skwapliwy, przetoż od wielu postronnych królów miał wielką przyjaźń. Na nieprzyjaciela się nie ruszył, aż za wielką krzywdą, i przeto mu pan Bóg dawał szczęście.“
Za czasów Zygmunta zaszła wielka zmiana w obyczajach dworu i kraju, którą sprowadziły stosunki z Europą, oraz pobyt cudzoziemców, szczególniej Włochów u nas. Przygotowywała się ona już za Kazimierza, jak świadczy Długosz.
Za Kazimierza Jagiellończyka, gdy posłów cudzoziemskich przyjmowano, obyczajem wschodnim przed posłuchaniem odziewano ich w kosztowne szaty, sadzono potem do wystawnie zastawionego stołu. Za Zygmunta obyczaj europejski wprowadzono na dworze. Same nawet stoły, które dawniej przy ścianach i ławach były ustawiane, w pośrodku zostawując miejsce próżne dla służby, za sprawą Kościeleckiego zmieniły się na kwadratowe, stojące w środku sali i kosztownemi obrusami nakryte. Nie podawano już, jak za Jagiełły, po sto, po sto pięćdziesiąt mis i półmisków na ucztach, ale stół się stał wykwintniejszy.
Począwszy od stylu w budownictwie, aż do sprzętów zmieniło się wszystko; smak wykształcał. Z dawnego obyczaju pozostało umywanie rąk przed jedzeniem. Wiemy o tem z owej przygody w Górnickim wspomnianej, że król, umywając ręce, pierścienie zdejmował i dawał do trzymania jednemu z dworzan, aż raz kosztownego sygnetu zabrakło. Król nie rzekł nic, ale już więcej pierścieni nie powierzał dworzaninowi. Zwyczaj ten mycia rąk mógł wreszcie być zarzuconym, gdyż podówczas z Włoch przyszły do nas widelce, i rękami się przy jedzeniu posługiwać nie potrzebowano.
Ów czepiec, o którym wspomina Bielski, że w nim Zygmunt z młodu chadzał dla tego, aby mu się długie włosy nie rozsypywały, był siatko-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/260
Ta strona została uwierzytelniona.
— 254 —