górę wzięli, jeżeli nie liczbą, to znaczeniem i ruchliwością, nie godził się na to.
Każda ziemia z osobna myślała najprzód o sobie. Litwa, Mazury, Małopolanie, Wielkopolanie zbiegli się radzić każdy w domu, na swoich śmieciach. W pierwszej chwili trwoga rozprzężenia była tak wielka, iż wywołała prawa surowe na wichrzycieli porządku. Z kolei przyszło ustanowienie sądów kapturowych (żałobnych, gdyż kaptur żałobę oznaczał), zakaz wszelkich rozrywek hałaśliwych, a naostatek skłonność do porozumienia się wspólnego dla oznaczenia sposobu, czasu i miejsca wyboru nowego króla. Pod wrażeniem tych obaw usprawiedliwionych i zbawiennych, przyszło łatwiej do zgodzenia się na uchwały.
Zanosiło się na elekcyę daleko mniej niebezpieczną, bo z razu nie było na to zgody, czy wszyscy wybierać mają, lub senat tylko z posłami ziemskimi — skłaniano się nawet ku temu; — lecz Jan Zamojski, ów szlachetny idealista, który pisał tak pięknie o senacie rzymskim, a w Polsce chciał może respublikę jakąś na wzór starożytnych utworzyć, przemówił za głosowaniem powszechnem szlachty.
Znaczyło zaś to w praktyce wcale co innego, niż Zamojski marzył. Na polu elekcyjnem przewaga dostawała się tym, którzy głośniej krzyczeć umieli i bliżej szopy się ustawili. Lecz w ówczesnych ludziach urok ideału, wiara w Opatrzność i natchnienie Ducha Świętego były tak wielkie, iż nic złego ani przeczuwano, ani chciano przypuszczać. Ogół był najmocniej przekonany, iż na tłumy w chwili elekcyi spłynie rozkazanie woli bożej.
Oprócz cesarza Maksymiliana i syna jego Ernesta, którzy, posiadłszy już Czechy i Węgry, spodziewali się zawładnąć Polską, a byli tak pewni pomyślnego skutku zabiegów, iż sobie nawet około tego zbytniej nie zadawali pracy, — zjawili się inni do tronu pretendenci: Batory siedmiogrodzki, którego się nie obawiały Habsburgi, Iwan wielki książę moskiewski, naostatek dość oddalony i niespodziany Henryk książę andegaweński.
Ten ostatni kandydat do tronu polskiego z drugiego końca Europy, pochodzący z możnego domu, wielkiem państwem władnącego, mógł się wydawać z razu fantastyczną jakąś lalką, na śmiech swataną przez karła Katarzyny medycejskiej Krassowskiego. Stosunki rodzinne domu panującego we Francyi tłómaczyły poniekąd tę zachciankę o tak odległą koronę.
Na tronie Francyi siedział podówczas Karol IX, syn Katarzyny medycejskiej, charakterem i przewrotnością przypominającej Bonę. Ulu-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/284
Ta strona została uwierzytelniona.
— 278 —